Na nowy film J.J. Abramsa czekałem dłużej niż 10 lat, które minęły od premiery Zemsty Sithów. Tak naprawdę dalsze losy Luke’a, Hana i Lei intrygowały mnie od 1997 roku i zacząłem o nich myśleć, gdy tylko wyjąłem z magnetowidu kasetę VHS z filmem Powrót Jedi. W tym tygodniu wreszcie doczekałem premiery Przebudzenia Mocy. Nowy obraz odpowiada na moje pytania i sprawia, że zadaję sobie dziesiątki nowych. Jestem przy tym po prostu oczarowany tym, co zobaczyłem, a seans przywołał masę wspaniałych wspomnień.

No dobrze – zachwycony w tym kontekście może nie być najlepszym słowem. Rzeczywistość w której witamy bohaterów po trzech dekadach przerwy – oryginalna wersja Powrotu Jedi trafiła w końcu na ekrany kin 32 lata temu! – wcale nie jest różowa, a ich Galaktyka wcale nie jest mlekiem i miodem płynąca. Odwieczna wojna – ta jedyna istotna – nadal trwa.

star-wars-the-force-awakens-trailer-2

Ten film to niesamowita mieszkanka emocji, a we mnie obudził się na nowo mały dzieciak.

Przebudzenie Mocy obejrzałem po raz pierwszy w środowy poranek. Zacząłem na gorąco pisać, jeszcze w trakcie powrotu z kina, swoją pozbawioną spoilerów recenzję. Tekst trafił jeszcze tego samego dnia na łamy serwisu Spider’s Web i tam możecie się z nim zapoznać.

Od środy zdążyłem zajrzeć do kina na nocny seans i opublikować jeszcze kilka materiałów poświęconych premierze. Zastanawiałem, czy Przebudzenie Mocy można oglądać bez znajomości poprzednich epizodów i przygotowałem ściągawkę dotyczącą fabuły pierwszych sześciu filmów.

Teraz przyszła kolej na chwilę bardziej osobistej refleksji.

Gwiezdne wojny towarzyszą mi od kiedy byłem małolatem i od zawsze kojarzą mi się ze Świętami. To na Gwiazdkę w 1997 roku dostałem zestaw kaset VHS, które dzisiaj już ledwo da się oglądać. Chłonąłem wielokrotnie każdą scenę, a figurki postaci z uniwersum Lucasa wyparły wszystkie inne zabawki.

star-wars-przebudzenie-mocy-4

Obejrzałem edycję specjalną filmów i niedługo później trafiłem na pierwszą książkę z logo Star Wars. To były czasy zanim w domu rodzinnym pojawił się internet – nawet nie wiedziałem, że poza filmami jest coś jeszcze! Jak odkryłem gwiezdnowojenne powieści to wizytom w okolicznych bibliotekach nie było końca…

Wsiąknąłem w świat Star Wars na dobre.

Z Gwiezdnymi wojnami spędziłem już ponad pół życia. Przez kilkanaście lat spędziłem setki, jeśli nie tysiące godzin chłonąc książki, komiksy i gry opowiadające historię uniwersum stworzonego przez George’a Lucasa. Jak już myślałem, że Odległa Galaktyka nie ma dla mnie tajemnic… odkryłem internet.

Expanded Universe na początku XXI wieku rozwijało się jak szalone. Wydawnictwa zatrudniły świetnych autorów, którzy zaludnili Galaktykę setkami barwnych postaci. Uwielbiałem zatapiać się w te historie, a gdy tylko nadrobiłem wydane w Polsce powieści sięgnąłem na początku studiów po wydania oryginalne.

new-jedi-order-cover

Wpierw znalazłem sprowadzane za horrendalne pieniądze książki w twardej oprawie zza granicy, a potem chłonąłem nowe treści w formie równie drogich audiobooków i ebooków.

Czy byłem rozczarowany, gdy Lucas sprzedał markę Star Wars, a Disney postanowił wyrzucić poza kanon dotychczas wydane dzieła? Oczywiście, że tak. Oznacza to w końcu, że Luke, o którego przygodach czytałem przez ponad dekadę, tak po prostu znika – a razem z nim cała plejada bohaterów i barwnych postaci.

Pewnie, obawiałem się, że Disney zinfantylizuje markę i nowe treści do mnie nie przemówią. Bałem się, że nie będą mieć tej głębi, a ja nie połknę bakcyla. Na domiar złego pierwsze kilka powieści z tzw. nowego kanonu niezbyt mnie porwały, a do nowych komiksów Marvela jeszcze się nie przekonałem.

Przebudzenie Mocy sprawiło, że pokochałem Gwiezdne wojny na nowo.

Minął już ponad rok odkąd przeczytałem ostatnią książkę z Expanded Universe i pogodziłem się z tym, że Odległa Galaktyka o której czytałem przez ostatnie lata okrzyknięta została mianem Legend. Nowy film wynagrodził mi to z nawiązką, a świeża wizja J.J. Abramsa szarpnęła za odpowiednie struny.

star-wars-episode-VII-the-force-awakens-leia-han

Teraz już wiem, że oparcie fabuły siódmego epizodu o dotychczas wydane powieści byłoby błędem, a luźna adaptacja – np. trylogii Thrawna lub serii Legacy of the Force – w oczach fanów uznana byłaby najpewniej za profanację. Dostałem świeżą historię, oglądałem starych znajomych i poznałem kilku nowych.

Bardzo podoba mi się cykl wydawniczy Disneya.

Najbardziej zagorzali fani czekali na siódmy epizod od 1983 roku: 32 lata! Ja Powrót Jedi widziałem dopiero pod koniec XX wieku, gdy pojawiła się Edycja Specjalna oryginalnej trylogii. Potem dostaliśmy prequele, ale fanom i entuzjastom serii wizja Lucasa nie przypadła do gustu.

Twórca Star Wars spotkał się wręcz z ostracyzmem, a jego magnum opus zaczęło żyć własnym życiem. Finalnie mgliste plany trzeciej trylogii zostały zarzucone, ale wszystko zmieniło się, jak tylko Disney wykupił prawa do marki i zaprzęgnął do pracy J.J. Abramsa.

star-wars-przebudzenie-mocy-2.png

Kto by pomyślał, że reżyser Star Treka zrobi tak świetne Gwiezdne wojny.

Przebudzenie Mocy mnie urzekło, tak po prostu. Kreacja świata, scenografie, kostiumy – z jednej strony z naszej perspektywy futurystyczne, ale postarzane, brudne, zużyte, zniszczone. Akcja kameralna i skupiająca się na jednostkach, a nie ogromnych gwiezdnych flotach i polityce w skali makro.

Abrams i Disney zagrali bardzo zachowawczo. Scenariusz Przebudzenia Mocy to remiks wszystkich części oryginalnej trylogii. Nawiązań i wykorzystanych ponownie motywów jest całe mnóstwo, dlatego przez cały seans czułem się jak w domu. Cieszę sięm że udało mi się uniknąć spoilerów.

Zmieniła się natomiast zupełnie moja optyka.

Lata temu oglądając Oryginalną Trylogię bohaterowie byli dla mnie… starzy, odlegli. To tacy dorośli ludzie, na których patrzyłem myśląc “chcę być taki jak dorosnę!”. Finn i Rey to z mojej perspektywy naiwne młokosy, którym kibicuję i traktuję ich teraz ja – ! – nieco protekcjonalnie.

star-wars-episode-VII-the-force-awakens-rei-1

Czuć pewną naiwność, akcja gna do przodu, są uproszczenia i gnanie na skróty. To wbrew pozorom wcale nie razi, bo takie były przecież… pierwsze Gwiezdne wojny! Bohaterowie są za to wiarygodni, da się ich lubić, a złoczyńcy w większości charyzmatyczni.

Przebudzenie Mocy można skrytykować. Można wytknąć dziury logiczne w scenariuszu i rozłożyć go na czynniki pierwsze doszukując się błędów w sztuce. Nie zmienia to jednak tego, że seans wzbudził we mnie ogromne emocje, które nie opuszczają mnie już któryś dzień.

Star Wars nadal są dla mnie pełne nieopisanej magii, a kredyt zaufania do J.J. Abramsa został spłacony z nawiązką.