W ostatnim tygodniu każdą wolną chwilę spędzałem przed telewizorem z padem od PlayStation 4 w ręku. Wiedźmin 3: Dziki Gon porwał mnie całkowicie. Gnałem na złamanie karku przez wsie, miasta, zamki, jaskinie, pola, lasy i bagna w poszukiwaniu Ciri, której na ogonie siedział też złowrogi Dziki Gon. To była wspaniała przygoda, którą z chęcią przeżyję ponownie, tylko tym razem już na spokojnie.
Wiedźmin 3: Dziki Gon trafi na sklepowe półki już za tydzień, ale miałem okazję spędzić z nową grą od CD Projekt RED już kilkadziesiąt godzin. W tym czasie zabijałem wiwerny i bazyliszki, ratowałem Jaskra z opresji, obijałem mordy kanibalom i uwodziłem czarodziejki. Dzięki temu po upłynięciu embargo mogłem opublikować na łamach PC Worlda recenzję tego tytułu, do lektury której zachęcam.
Podczas zabawy z nowym Wiedźminem mój wewnętrzny geek miał uśmiech od ucha do ucha.
Prozę Sapkowskiego uwielbiam za charakterystyczny styl i pazur pisarza, a rok temu odpaliłem na swoim komputerze ponownie obie poprzednie części Wiedźmina, by przypomnieć sobie ich fabułę. Potem zaczęło się przebieranie nogami i odliczanie czasu do premiery nowej polskiej gry – z emocjami nie mniejszymi jak przy zrywaniu kartek z wirtualnego kalendarza czekając na nowe Gwiezdne wojny.
Sama gra jest – co tu dużo mówić – świetna i cieszę się jak zły, że mogłem w nią już zagrać. Wiedźmin 3 to rasowy przedstawiciel gatunku cRPG. Deweloperzy stanęli na wysokości zadania, gra zachwyca niemal wszystkim, a twórcy spełnili składane graczom obietnice. Gra wygląda zjawiskowo, a świat nie tylko jest ogromny pod względem obszaru, ale też gęsto zaludniony przez potwory i bohaterów niezależnych.
To jedna z niewielu gier, w których udało się połączyć historię z otwartym światem.
Obie pierwsze części Wiedźmina były typowymi RPG-ami. Wykonywaliśmy mniej lub bardziej wymyślne zadania, zdobywaliśmy nowy ekwipunek, rozwijaliśmy postać, ubijaliśmy potwory. Fabuła przerzucała gracza do coraz nowych lokacji, które można było w miarę swobodnie eksplorować. Pozwalało to opowiedzieć twórcom spójną i porywającą historię, której nie powstydziłby się sam Sapkowski.
Nowy Wiedźmin to z kolei gra typu openworld. Po krótkim – oczywiście krótkim w skali długości całej gry, bo trwającym w sumie kilka godzin – prologu gracz trafia do głównej mapy, którą może niemalże dowolnie zwiedzać i eksplorować. Każda z lokacji na niej ma do opowiedzenia swoją własną historię, a dodatkowe misje i zlecenia na potwory są na tyle zróżnicowane, że wcale ale to wcale nie nużą.
Wiedźmin 3: Dziki Gon to jedna z niewielu gier, w których za zwiedzanie świata zabrałem się z przyjemnością.
Zwykle w openworldach wykonuję główny wątek fabularny, a dodatkowe wyzwania i zbieranie rozsianych po mapie bibelotów sobie odpuszczam. W nowym Wiedźminie jest inaczej, a każdy znak zapytania na mapie to obietnica czegoś ciekawego. Udając się w dane miejsce równie dobrze można trafić na generyczną lokację z ukrytym skarbem, jak i na początek naprawdę fajnego questa.
Jak na razie opcjonalne lokacje wyczyściłem tylko na jednej mapie i z pewnością zrobię to z kolejną. Ze względu jednak na termin upływania embargo nie mogłem… delektować się grą. Fabuła, co nie jest standardem w grach z gatunku cRPG z otwartym światem, jest mimo moich obaw porywająca. CD Projekt RED pokazało jednak swój kunszt łącząc grę o pięknej historii z możliwością eksploracji.
Gra faktycznie jest ogromna i zapewni dziesiątki, jeśli nie setki godzin zabawy.
Już teraz wiem, że do świata Wiedźmina z pewnością niedługo wrócę. W pierwszej kolejności miałem okazję zagrać w grę w wersji do konsoli PlayStation 4, ale gdy tylko odbiorę swoją edycję kolekcjonerską ruszę ratować Ciri ponownie na pececie, gdzie zaimportuję swoje stany zapisu z Zabójców Królów. Z chęcią zobaczę też jak potoczą się losy Geralta po podjęciu innych wyborów niż przy pierwszym podejściu.
Sam ze względu na goniące deadline’y biegłem przed pustkowia Velen, ulice Novigardu i wyspy Skellige bardzo rzadko się zatrzymując. Teraz trochę żałuję, bo z perspektywy czasu z chęcią zagrałbym w nową grę CD Projekt RED inaczej – na spokojnie. Ta gra aż prosi się o to, żeby zwiedzać lokacje i napawać się pięknymi widokami, zamiast używać systemu szybkiej podróży.
Zachęcam Was do tego, żeby poświęcić tej grze naprawdę dużo czasu. Warto, bo ma ona naprawdę wiele do zaoferowania. Sam teraz nie mogę się jednak doczekać dodatków DLC, z których pierwszy ma pojawić się pod koniec tego roku. Już teraz wiem, że podobnie jak wcześniej kolekcjonerskie wydanie Wiedźmina 3, tak teraz pakiet dodatków i kolejne produkcje CD Projekt RED kupię w ciemno.