Miałem dziś rano okazję po raz pierwszy pobawić się najnowszym akcesorium ze stajni Google. Inteligentne okulary Google Glass zrobiły na mnie ogromne wrażenie, bo szczerze mówiąc spodziewałem się ledwo działającego prototypu. Na żywo produkt ten okazał się jednak naprawdę fajnym, i o dziwo w miarę dopracowanym… gadżetem. Oczywiście wymaga on jeszcze sporo pracy, ale już teraz mógłby być użyteczny w niektórych konkretnych, codziennych zastosowaniach.
O inteligentnych okularach od Google słyszał już chyba każdy geek na ziemi. Jeśli jednak trafi na ten wpis ktoś, dla kogo ten projekt jest czymś nowym, to pokrótce wyjaśniam, o co chodzi: Google, czyli potentat rynku wyszukiwarek internetowych, od ponad roku w pocie czoła pracuje nad zupełnie nowym typem akcesorium. Ma ono formę okularów, ale zamiast korygować wadę wzroku, wyświetla na skraju pola widzenia użytkownika mały prostokątny obraz.
Po prostu “wow”, prawda?
Google Glass za pośrednictwem połączeniu Bluetooth ze smartfonem łączą się z internetem, mają własny akumulator i system operacyjny, a nawet wbudowany obiektyw aparatu reagujący na komendę “Okay Glass, Take a picture”. Nawigacja po menu odbywa się za pomocą wypowiadania głosowych komend i muskania palcami płytki dotykowej na prawym zauszniku. Prawdę mówiąc, opis tego produktu wygląda niemal jak wyciągnięty z kart powieści science-fiction, z tym że istnieje naprawdę i faktycznie działa!
Z Google Glass obcowałem zdecydowanie zbyt krótko, by wyrobić sobie na ich temat jednoznaczną opinię. Spędziłem bowiem z nimi kilkadziesiąt minut na prezentacji w siedzibie Google, bez możliwości opuszczenia sali konferencyjnej i udania się na ulicę, ale i tak pozwoliło to na zapoznanie się z większością głównych funkcji urządzenia. Tych nie ma jeszcze wiele, ale działają znacznie lepiej, niż można by się spodziewać po sprzęcie nieobecnym jeszcze oficjalnie w sprzedaży.
Nawigacja po menu okularów jest intuicyjna
Wyświetlany obraz po wstępnym dopasowaniu Google Glass do nosa jest czytelny i wyraźny. Nie został on jednak nałożony bezpośrednio na siatkówkę oka, tylko obecny jest w prawym górnym rogu pola widzenia. Nie jest też, jak z początku się spodziewałem, wyświetlany na ekranie LCD. Dzięki wykorzystaniu sprytnego pryzmatu jest on jakby zawieszony w powietrzu, a sam “ekran” jest przy tym półprzezroczysty.
Na mnie osobiście największe wrażenie zrobiła możliwość wykorzystania Glass jako nawigacji – samochodowej, pieszej, rowerowej… Zamiast sięgać wzrokiem gdzieś daleko aby podejrzeć mapę, starczy krótki ruch gałki ocznej w prawy górny róg pola widzenia, aby zobaczyć wskazówki nawigacyjne. Wbrew pozorom wydaje mi się to nawet bezpieczniejsze od klasycznych GPS-ów, bo jest mniej absorbujące.
Nie mogę się doczekać!
Na robieniu zdjęć i nawigowaniu do miejsca docelowego możliwości Glass się zresztą nie kończą. Można za pomocą okularów odbierać informacje o nowych wiadomościach SMS, przeszukiwać głosowo sieć w poszukiwaniu informacji i zdjęć, spojrzeć na kompas, poszukać przepisu kucharskiego lub uruchomić muzykę strumieniowaną z chmury. A to tylko wierzchołek możliwości, ponieważ deweloperzy biorący udział w programie Google Glass Explorer mogą już teraz pisać własne aplikacje – jest już podobno nawet tłumaczący “w locie” słownik nakładający przetłumaczony tekst na ten “prawdziwy” świat…
O Google Glass można powiedzieć znacznie więcej, a sam szerzej na ich temat wypowiedziałem się już dziś na łamach serwisu pcworld.pl, do którego regularnie piszę. Zainteresowanych tematem odsyłam więc do swojego artykułu pt. Sprawdziliśmy już Google Glass, czyli inteligentne okulary. Wspominam w nim co nieco o samej budowie akcesorium, o tym jak w praktyce leży na nosie i uszach, wymieniam dzisiejsze możliwości bazującego na Androidzie oprogramowania i tak ogólnie dzielę się różnymi wrażeniami i luźnymi przemyśleniami.