Jako wielki fan pierwszej drugiej części gry Diablo od Blizzarda nie mogłem przejść obojętnie obok kolejnej odsłony, a gdy tylko pojawiła się możliwość przetestowania trzeciej części w wersji beta, to z niej skorzystałem.

Niestety, gra zawiodła mnie na tyle, że nie ruszyłem do warszawskiego Hard Rock Cafe uczestniczyć w Wielkiej Bitwie o Edycję Limitowaną. A samej gry nie kupiłem do dziś.

Lata oczekiwania

W dniu premiery masa znajomych pytała mnie “czy już kupiłeś?”. Ludzie byli wielce zdziwieni moją odpowiedzią. Nie chodzi o to, że gry spod marki Diablo to typowe, odmóżdżające hack’n’slashe, będące wręcz kwintesencją tego gatunku. Chociaż spędzając czas na rozrywce przed komputerem zdecydowanie wolę postrzelać, czy to do żołnierzy, czy to do kosmitów, to druga część Diablo wciągnęła mnie swego czasu na długie miesiące. Ale na zakup trzeciej części się nie zdecydowałem.

Pierwsze wrażenia, pierwsze rozczarowania

Nie chodzi o to, że koniecznie chcę stawać okoniem, gdy miliony ludzi na świecie pobiegło po grę jak po świeże bułki i stało w kolejkach rodem z PRLu. Po prostu spędziłem kilka godzin z wersją beta, a mając wspomnienie drugiej, wymagającej bądź co bądź, części jestem zawiedziony. System rozgrywki i rozwoju postaci został uproszczony, potwory nie stanowią wyzwania, zarządzanie ekwipunkiem i umiejętnościami nie wymaga wielkiej filozofii.

Dwuręczny topór zajmuje tyle samo miejsca co sztylet, mikstury zdrowia same wypadają na ziemię, a przed zdobyciem dziesiątego poziomu nie musiałem i tak użyć ani jednego ze zgromadzonych w ekwipunku eliksirów. Umiejętności przypisanych do lewego klawisza myszy nie dało się przenieść na prawy i na odwrót, a na pasku skrótów klawisze od 1 do 4 także mają przypisane swoje zestawy umiejętności. Jak dla mnie uproszczenia poszły zbyt daleko.

Technikalia i plusy

Grafika mi nie wadzi, rzut izometryczny jest ok. Mój komputer ma swoje lata a w pełnych detalach to nie odpali i gry sprzed kilku lat. Wygląda ok, nie przycina – dla mnie to wystarczające. Same animacje są hmm… śliczne, ale zbyt często się powtarzają. Sama rozgrywka posiada sporo dodatkowych elementów, których mi brakowało w poprzedniej części.

Są usprawnienia względem poprzedniej części, takie jak menu podpowiadające, w czym lepsza jest dopiero co kupiona broń, automatycznie podnoszone złoto, a nowe klasy są ciekawe… Ale moim zdaniem to nie wystarczy, a gra nie dostarcza funu. Idąc dalej klikałem na oślep, czytałem mega patetyczne dialogi, podnosiłem przedmioty i tak w kółko. Nawet grając w multi z innymi osobami.

Medialny hype

Jedno jednak grze muszę przyznać: wzbudziła zainteresowanie jak żadna inna, ludzie bili się o limitowane egzemplarze. Ja odpuściłem, i przyznam szczerze, że już raczej tej gry nie kupię. Znajomi się szybko nią znudzili. Nie dziwi mnie to, bo główny wątek (podobno) można ukończyć nawet w 4.5 godziny.